czwartek, 26 lutego 2015

12. Przed zmrokiem

Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie chciałam już prowadzić tego bloga. Na prawdę przez pewien czas nie sądziłam, że jeszcze tu wrócę i myślałam nad napisaniem notki obwieszczającej koniec pisania. Ogólnie źle zaczęłam tutaj pisać, nie rozłożyłam swojego pomysłu poprawnie itp. Po za tym cierpiałam na duuuże braki weny, ale ostatni (jeden, ale co !) komentarz mnie zmotywował do dodania kolejnego rozdziału. Jak widać warto komentować.

- Nie przeżyje. - To słowa które zadecydowały o wszystkim. Sebastian rozszerzył oczy słuchając kolejnych, wypowiadanych przez jedną z najlepszych znachorek słów. - Jego ciało jest młode i chorowite. Gdyby miał lepsze zdrowie być może dałabym radę coś zdziałać, jednak że... nie potrafię mu pomóc. Dla tego chłopca nie ma już ratunku. - Dokończyła smutno wprawiając jedynie Michaelisa w coraz to gorszy nastrój.
- Rozumiem. Dziękuję za trud jaki Pani sobie zadała. - Oznajmił ze stoickim spokojem demon patrząc gdzieś przed siebie. Kobieta lekko się zaskoczyła jego obojętnością. A co miał zrobić ? Wrzeszczeć ? Płakać ? To było nierealne. Był demonem i w tej chwili czuł się nim bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy tylko znachorka zniknęła mu z oczu pozwolił sobie na więcej. Przygryzł zwykle nieskazitelną, ciemno czerwoną wargę i przysiadł na brzegu łóżka w którym leżała jego kruszynka.
-Paniczu... -Szepnął chrapliwie nie mogąc się powstrzymać. Po raz pierwszy chyba słyszał we własnym, zimnym głosie tyle emocji co teraz. Jeśli właśnie tak miało wyglądać człowieczeństwo to go nie chciał. Ale na to było już za późno. Odkąd postanowił zasmakować życia człowieka służąc paniczowi, aż do śmierci. A teraz kiedy właśnie był w jej obliczu podejmował najważniejszą dla swojej i jego przyszłości decyzję. Chciał by Ciel Phantomhive przeżył. Chociaż wiedział, że żadna ludzka siła mu w tym nie pomorze. Jako demon czuł pogarszający się stan swojego pana nawet bez przyrządów badawczych i tym podobnych ustrojstw. -Paniczu... -Potórzył to samo słowo nieco pewniej i marszcząc brwi pochylił się nad chłopakiem składając na jego bladych, zimnych z wycięczenia wargach delikatny pocałunek. -...słabo wychodzi mi przepraszanie, ale jednak... chyba będę musiał na prawdę Cię przeprosić kiedy tylko wstaniesz. -Szepnął by nastepnie wyprostować się i w mgnieniu oka znaleźć przy drzwiach. Mężczyzna położył dłoń na klamce i ostatni raz odwracając swój wzrok w stronę wielkiego łoża ruszył przed siebie zamykając drzwi z cichym trzaskiem.
-Mei-Rin, Bard, Finny. -Zawołał zdecydowanym głosem kiedy tylko znalazł się na schodach. Nie musiał długo czekać aby usłyszeć z głębi domu dźwięk tłuczonej polcerany i kroki z trzech różnych stron, a chwilę potem do holu wbiegła cała zwołana trójca.
-Wzywałeś, Sebastianie ? -Zapytał Bard wyjmując niedopalonego papierosa z ust by następnie podeprzeć rekę o swoje biodro. Pozostali również z niecierpliwością czekali na powód wezwania. Co jak co, ale Sebastian bardzo żadko to robił, chyba że...
-Pora byście wypełnili swoje prawdziwe obowiązki wobec rodziny Phnatomhive. -Powiedział spokojnie nie wyjaśniając nic więcej. Wiedzieli. Nie pytali o nic zbędnego. Mei-Rin zaraz spoważniała i przestała się głupkowato uśmiechać po czym zdjęła z nosa wielkie okólary ukazujac bystre, czekoladowe oczy.
-Kiedy ? -Zapytała poważnym głosem wpatrując się intensywnie w czarnego lokaja.
-Dzisiaj o zmierzchu. -Odpowiedział natychmiastowo przemieszczając się po schodkach na dół. -Bądźcie gotowi. -Dodał mijając służbę by następnie ruszyć w tylko sobie znanym kierunku.
-Sebastianie ! A ty dokąd ? -Zapytał jeszcze Bard krzycząc za nim.
-Muszę załatwić lekarstwo dla panicza. Jest sposób by go uratować, ale musicie pod moją nieobecność pilnować rezydencji i nie pozwolić by kto kolwiek go tknął. Czy to jasne ? -Zapytał zakładając czarną marynarkę po czym delikatnie zacisnął usta w cienką kreskę nie zatrzymując się w miejscu. Musiał się śpieszyć, a czas naglił. Za sobą usłyszał jeszcze charakterystyczny okrzyk : Tak jest ! Wiedział, że nawet trójka idealnie wyszkolonej służby do obrony życia Ciela nie wystarczy by powstrzymać Wolfa na długo. A on z pewnością przyjdzie. Po zmroku. W czasie kiedy demony są najsilniejsze. Szczególnie wilki... Właśnie dlatego musiał się śpieszyć. Nim wszystko przepadnie.
-Jeśli zawiedziecie, nie będziecie godni by służyć rodu Phantomhive. -Szepnął sam do siebie wiedząc, że istoty ludzkie nie usłyszą go z tej odległości po czym puścił się pędem przed siebie. Wyglądało na to, że teraz gdy znalazł się pod ścianą będzie musiał zrobić coś czego nie zamierzał robić nigdy więcej. Zstępując na ziemię jako nieczysty kruk, poprzysiągł życie w brudzie żerując na obrzydliwych ludzkich duszach z krótych żadna nie była idealna. Żadna mu nie odpowiadała. A teraz gdy wreszcie znalazł swoją wymarzoną duszę miał zamiar ją poświęcić. Stracić. Prawdziwa ironia losu. Michaelis cicho prychnął pod nosem, a na jego ustach pojawił się delikatny, charakterystyczny dla niego uśmieszek. Nie ważne w jakich czasach żył. Ile czasu mu zostało. Jak długo jeszcze będzie musiał grać idealnie swoją rolę jedna rzecz nigdy się nie zmieniała. Ludzie. To oni od wieków byli największym błogosławieństwem demonów. Będąc równocześnie pokarmem i rozrywką, po dosyć długim czasie przyzwyczajali się do strachu jaki wywoływały w nich istoty nieczyste nazywane również demonami, by następnie zacząć tworzyć w swoich biednych, zdeformowanych umysłach wizję zwaną nadzieją. Tak narodziła się plaga, która unieszkodliwiała magiczne istoty. Normalni ludzie, którzy zawsze byli na samym dole łańcucha pokarmowego zaczęli się podnosić. Wszystkiemu winna podobno była nadzieja. Uczucie jakie nie było znane żadnemu ponadludzkiemu gatunkowi po woli zaczynało przeważać i zmieniać ludzką duszę w coś jeszcze bardziej pociągającego i niebezpiecznego. Sebastian jednak nigdy, nawet jeszcze przed kilkoma godzinami nie pomyślałby, że może zostać zarażony czymś tak bzdurnym jak uczucia. Niepotrzebnym. Zbędnym. A szczególnie nie nadzieją.

1 komentarz:

  1. Dziś miałam ciężki dzień (Kogoś bliskiego dla mnie siostrzeniec, w nocy popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg). Coś mnie podkusiło żeby wejść na twojego bloga i zobaczyłam nowy rozdział. Na chwilę oderwałam się od rzeczywistości. Muszę stwierdzić, że rozdział jest cudowny: romantyczny, smutny, ma w sobie troszkę akcji... No po prostu idealny! ^^ Mam nadzieję, że nie każesz mi długo czekać! :) Po prostu kocham twój styl pisania, jest lekki. Fabuła nie jest oklepana, a bohaterowie idealni. Tacy " po twojemu ". I to w tobie cenię. Piszesz tak jak ty uważasz. Oczywiście wyłapałam drobne błędy, ale są one jak dla mnie niczym. ^^
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :3 I mam szczerą nadzieję, że Sebastian zdąży na czas. Tak się zastanawiam czy nie chce przypadkiem zrobić z niego demona, ale na odpowiedź poczekam do następnego rozdziału. ^^ Naprawdę się cieszę, że wstawiłaś ten rozdział.
    Jeszcze raz weny ^^

    OdpowiedzUsuń